Moja ciotka przywozi nam francuskie książki dla dzieci. Ciotka ma dobry gust. Książki są pięknie ilustrowane, historyjki niebanalne. Gratis dorzuca tłumaczenie spisywane roboczo ołówkiem nad właściwym tekstem. Furorę robi u nas książeczka o trzech rozbójnikach i ta o babci, która spała na tarasie z kotem, inna o chłopcu, który miał aligatora pod łóżkiem, a nade wszystko historia "Szifonety" - osieroconej nietoperzyczki. Nieraz myślałam sobie, że te wszystkie cuda z półki moich nastoletnich dziś kuzynów mogłyby być materiałem na świetny teatr.
No i proszę taka niespodzianka! Kiedy wbiegałam w ostatniej chwili do Teatru Na Woli, wiedziałam tylko, że wybieram się na spektakl znanego mi z wielu innych przedstawień Roberta Jarosza - dramaturga, reżysera młodego pokolenia. Przedstawienie przyjechało z Opolskiego Teatru Lalki i Aktora. Tyle wiedzy. Rzut oka na scenografię: kartonowy domek pokryty komiksowymi mazajami. Coś jakby znajomego. Hmmm... I jeszcze te lalki: głowy trochę za duże wobec reszty "ciała", prościutkie. Główna bohaterka z szopą rudych włosów, bardzo zadartym nosem i wielkimi okularami. Już wiem - to jakby wycięte ze strony książeczek Zakamarków - poznańskiego wydawnictwa specjalizującego się w szwedzkiej literaturze dla dzieci.
mama w teatrze
na co z dzieckiem do teatru?
poniedziałek, 29 kwietnia 2013
czwartek, 18 kwietnia 2013
czwartek, 4 kwietnia 2013
ARSZENIK - Teatr Baj & WESELE - Teatr Malabar Hotel
Wlepiam wzrok w żółtą ścianę vis-a-vis. Helenka po przyjściu z przedszkola bardzo potrzebowała mamy, w tym samym czasie mama bardzo potrzebowała chwili, żeby porozmawiać z K. K. nie odwiedza nas bardzo często. W rewanżu za brak uwagi skupionej na jej potrzebach Helenka wykonała na ścianie fioletowy rysunek. Świecowa kredka plus nasza farba równa się związek na wieki.
Tak więc teraz skupiam myśli patrząc na fioletowe spirale (to chyba miało być stado ślimaków). Cóż czasem trzeba sobie odsapnąć, nawet jeśli w odpoczynek trzeba zainwestować trochę fizycznych sił. Więc zamiast spać, skrobię sobie (godzina 00:46). I myślę o tym, że jednak czasami udaje mi się tu i ówdzie wyskoczyć :)
Ostatnio dwie takie przyjemności. Po raz drugi "Arszenik" w Baju, po raz pierwszy "Wesele" - gościnnie w Akademii Teatralnej. Lalki dla dorosłych - sesese!
Tak więc teraz skupiam myśli patrząc na fioletowe spirale (to chyba miało być stado ślimaków). Cóż czasem trzeba sobie odsapnąć, nawet jeśli w odpoczynek trzeba zainwestować trochę fizycznych sił. Więc zamiast spać, skrobię sobie (godzina 00:46). I myślę o tym, że jednak czasami udaje mi się tu i ówdzie wyskoczyć :)
Ostatnio dwie takie przyjemności. Po raz drugi "Arszenik" w Baju, po raz pierwszy "Wesele" - gościnnie w Akademii Teatralnej. Lalki dla dorosłych - sesese!
wtorek, 12 marca 2013
TEATRALNY PLAC ZABAW dla dzieci i myślących rodziców
My już byłyśmy, teraz szansa przed Wami. W końcówce marca, a potem pod koniec kwietnia "Teatralny Plac Zabaw Jana Dormana" wraca do Warszawy.
Powstanie przedstawienia zawdzięczamy Instytutowi Teatralnemu (sic! pojawia się już drugi raz na trzy wpisy na tym blogu) i dwóm Justynom: reżyserce, Sobczyk oraz dramaturżce, Lipko-Koniecznej. [Na marginesie pozwolę sobie odnotować, że Justyna S. prowadzi Teatr 21, którego aktorami są autystycy i osoby z zespołem Downa, wśród nich moja własna szwagierka, Tereska Foks.]
To niezwykle przedstawienie. Lub raczej kompleksowy program, którego rdzeniem jest spektakl. Rdzeń otaczają promienie: publikacja, warsztaty, akcje objazdowe, popularyzacja twórczości Jana Dormana, wsparte profesjonalnymi materiałami edukacyjnymi dla nauczycieli. Całość spina strona internetowa. Realizacja takiego przedsięwzięcia świadczy o świeżym podejściu do edukacji teatralnej: jest w nim miejsce na nowe odczytanie twórczości nieżyjącego od lat mistrza, poszukiwanie (tu zwieńczone sukcesem) komunikatywnych form odpowiednich dla młodego widza, ucztę estetyczną, wyjście na przeciw oczekiwań szkół z produktem o wysokiej jakości.
Powstanie przedstawienia zawdzięczamy Instytutowi Teatralnemu (sic! pojawia się już drugi raz na trzy wpisy na tym blogu) i dwóm Justynom: reżyserce, Sobczyk oraz dramaturżce, Lipko-Koniecznej. [Na marginesie pozwolę sobie odnotować, że Justyna S. prowadzi Teatr 21, którego aktorami są autystycy i osoby z zespołem Downa, wśród nich moja własna szwagierka, Tereska Foks.]
To niezwykle przedstawienie. Lub raczej kompleksowy program, którego rdzeniem jest spektakl. Rdzeń otaczają promienie: publikacja, warsztaty, akcje objazdowe, popularyzacja twórczości Jana Dormana, wsparte profesjonalnymi materiałami edukacyjnymi dla nauczycieli. Całość spina strona internetowa. Realizacja takiego przedsięwzięcia świadczy o świeżym podejściu do edukacji teatralnej: jest w nim miejsce na nowe odczytanie twórczości nieżyjącego od lat mistrza, poszukiwanie (tu zwieńczone sukcesem) komunikatywnych form odpowiednich dla młodego widza, ucztę estetyczną, wyjście na przeciw oczekiwań szkół z produktem o wysokiej jakości.
środa, 6 marca 2013
TEATRANKI
Fajnie jest pójść czasem do modnego miejsca, jeszcze fajniej, jeśli jego sława nie bierze się znikąd. Takim miejscem jest Instytut Teatralny. Z racji wykształcenia śledzę jego działalność uważnie i choć nie wszystkie przedsięwzięcia przezeń firmowane są bliskie mojemu sercu, to jednak bardzo je doceniam. Zaczynając od dobrze zaopatrzonej biblioteki przez nieocenioną dla każdego badacza widowisk Pracownię Dokumentacji Teatru po najlepszą w Warszawie (w Polsce?) teatralną księgarnię Prospero. Instytut przygarnia spektakle, festiwale i wśród wielu innych można tam obejrzeć terapeutyczny teatr osób niepełnosprawnych i moje ulubione lalki dla dorosłych. No i ta lokalizacja: ceglane zabudowanie dawnego Szpitala Ujazdowskiego u progu Łazienek Królewskich!
Instytut realizuje też własne cykle, wśród nich cotygodniowe TEATRANKI, czyli "Niedzielne zabawy teatralne dla fajnych dzieciaków i fajnych rodziców". Ha, już w wejściu ktoś nas docenia, jak miło! Już od dawna wybieraliśmy się, żeby przetestować ofertę Instytutu dla najmłodszych. Zebraliśmy przyjacielsko-sąsiedzką ekipę i ruszyliśmy na podbój wielkiego świata. Główną organizatorkę wyjścia, czyli mnie zmobilizował fakt obecności wśród prowadzących lubianej koleżanki ze studiów :)
Zajęcia prowadzi pięć wymiennych dwuosobowych ekip. Każde mają swój temat, ostatnio młodzi teatralni wybrali się na wieś, spotkali z zimowymi Muminkami, my zostaliśmy zwerbowani do biura detektywistycznego. Temat jest eksplorowany z różnych stron. Ćwiczenia bazują na prostych skojarzeniach, które dla małych dzieci bywają odkrywcze. Czy każdy trzylatek wie, że detektyw posługuje się lupą, wycina dziury na oczy w gazecie i zbiera odciski palców? Pytanie retoryczne.
piątek, 22 lutego 2013
fintikluszki - teatr małe mi
Na "Fintikluszki" wpadliśmy rzutem na taśmę. Zabawa
już trwała. Dzieciaki siedziały na podłodze i dialogując z
aktorką grały na instrumetach. Trójkąt, marakasy, różne
przeszkadzajki. Atmosfera swobodna, choć nie chaotyczna.
Klubokawiarniana publika na poduszkach i dywanikach.
Folder, który Ela dostała od Sławy Tarkowskiej na pamiątkę pierwszej wizyty w teatrze :) |
Już w
wejściu miłe zaskoczenie. Rozglądam się i nie widzę malowanych
chałupniczo zastawek, które są tak typowym wyposażeniem
objazdowych teatrzyków dla dzieci. Centralne miejsce przestrzeni gry
zajmuje drewniana konstrukcja - jarmarczny kram. Subtelna, gustowna
robota - dużo surowego lnu, kilka szydełkowych serwetek. Wiadomo,
że będzie na ludowo. Lniane w beż/biel są też kostiumy. Uff,
dziękuję - jednolicie. Po chwili orientujemy się, że małoletnia
orkiestra znajduje się na usługach cofającego się czasu. Tik-tak.
Młodziaki z zapamiętaniem produkują dużo hałasu. Wystarczy -
może zacząć się właściwa historia.
Niewielki teatrzyk,
przedstawienie grane w piwnicy kawiarni w nienajpopularniejszej
części Warszawy, a mali widzowie stykają się z różnymi
technikami lalkarskimi. Techniczny wymiar sztuki lalkarskiej jest
ogromnie fascynujący - ruch, metamorfoza, iluzja...! Muszę wziąć
kilka głębokich wdechów, żeby się uspokoić ;) W historyjce o
"beztołkownych" (= pustogłowych) olbrzymach aktorzy
pojawiają się w dużych kulistych maskach i wielkich rękawicach
budząc popłoch co bardziej wrażliwych dzieci. Dziadek Leon i
babcia Zuzanka, cudne szmaciane muppety kryją się pod spódnicą
narratorki. Uwaga - muppetów nie należy kojarzyć się z
intensywnym "kermitowym" kolorem, len panuje niepodzielnie.
Drwal i leniwy Jaś to płaskie kukiełki o ruchomych rękach i
głowach. Ich sylwetki tworzy naklejona na drewno kolorowa filcowa
wycinanka w guście łowickich, czy kaszubskich. Mieszkaniec krainy
"Dawno dawno temu" i jego pracowity wołek są malutkimi
laleczkami, które poruszają się na taśmie uruchamianej korbką
zainstalowaną w rogu kramu. Do kompletu należy dołączyć
glinianego skowronka i nieodzownego w tym zestawie Jezusa
frasobliwego - wyciętego w gąbce na wzór drewnianych
świątków.
Subskrybuj:
Posty (Atom)