Powstanie przedstawienia zawdzięczamy Instytutowi Teatralnemu (sic! pojawia się już drugi raz na trzy wpisy na tym blogu) i dwóm Justynom: reżyserce, Sobczyk oraz dramaturżce, Lipko-Koniecznej. [Na marginesie pozwolę sobie odnotować, że Justyna S. prowadzi Teatr 21, którego aktorami są autystycy i osoby z zespołem Downa, wśród nich moja własna szwagierka, Tereska Foks.]
To niezwykle przedstawienie. Lub raczej kompleksowy program, którego rdzeniem jest spektakl. Rdzeń otaczają promienie: publikacja, warsztaty, akcje objazdowe, popularyzacja twórczości Jana Dormana, wsparte profesjonalnymi materiałami edukacyjnymi dla nauczycieli. Całość spina strona internetowa. Realizacja takiego przedsięwzięcia świadczy o świeżym podejściu do edukacji teatralnej: jest w nim miejsce na nowe odczytanie twórczości nieżyjącego od lat mistrza, poszukiwanie (tu zwieńczone sukcesem) komunikatywnych form odpowiednich dla młodego widza, ucztę estetyczną, wyjście na przeciw oczekiwań szkół z produktem o wysokiej jakości.
Przedstawienie przeznaczone jest dla dzieci w wieku 6-9 lat. Helenka ma 3 ("i pół!"), ale zdeterminowana mama, ciekawa ogromnie efektów pracy nad spuścizną Dormana postanowiła zabrać ją ze sobą. Ileż to razy bywałam samotnie na przedstawieniach dla dzieci, kuląc się na krześle tak, by nie wystawać zbytnio nad młodociany tłumek. Mała towarzyszka jest jak tarcza, za którą skrywam nieopanowaną ciekawość. Minęły już ze cztery miesiące od czasu, kiedy oglądałyśmy "Teatralny Plac...", a my siedzimy przy stole i wspominamy. Zapamiętała żółtą i niebieską kaczkę i kłótnie dwóch kaczkowych stronnictw. Przypomnienie papierowego kapelusza zrobionego z żółtej wersji programu budzi jej entuzjazm. "Był też zegar tik-tak, ale powiedz jeszcze dlaczego oni się nie lubili?". Wychwyciła główny konflikt i pamięta go po tak długim czasie. Taki maluch - brawo dla twórców spektaklu!
W Warszawie przedstawienia "Placu..." odbywają się w historycznym budynku Podchorążówki w Łazienkach. Przestrzeń to niby zupełnie a-teatralna: podłużna sala z wielkimi niczym nieosłoniętymi oknami. Przy ścianach na podłodze miejsce dla widzów. Niebiesko-żółte gazetowe wyklejanki, tu i ówdzie błysk czerwieni. Troje aktorów (wielce profesjonalna ekipa!). Ścinki tekstów na kształt wyliczanek, dziecięcych wierszyków. Śpiewanki przy akompaniamencie harminii. Dużo ruchu na granicy akrobatyki. W centrum konstrukcje będące cytatami z przedstawień Dormana: pegaz na kółkach, karuzela, koniki na kiju. I drobiazgi: trójgraniasty kapelusz z czerwonej poduszki, stary budzik, wojsko ołowianych żołnierzyków. Czy zapiekły admirał doprowadzi do wybuchy wojny?
Jan Dorman (1912-86), twórca Teatru Dzieci Zagłębia w Będzinie jest wymieniany jednym tchem wśród największych autorów polskiego teatr lalek. Dziś jego twórczość określilibyśmy nazwą teatr formy, bo i lalek tam raczej jak na lekarstwo. Znak szczególny: transparent. Przedmiot. Rekwizyt. Dormana obok Janusza Korczaka należy utożsamiać z "uczłowieczającym" podejściem do dziecka. Dziś w czasie popularności montessori i szkół demokratycznych przypominanie jego postaci dziwić nie powinno.
Pod koniec harców na "Placu zabaw..." Dorman pojawia się na scenie prawie osobiście. Przybysz z nieba pod postacią marionetki. Animowane upamiętnienie. Chyba by się mu podobało.
TEATRALNY PLAC ZABAW JANA DORMANA
reżyseria: Justyna Sobczyk
dramaturgia: Justyna Lipko-Konieczna
opracowanie muzyczne: Ania Broda
aktorzy: Monika Babula/Iwona Milerska/Natalia Leszczyńska/Jakub Snochowski/Barbara Songin/Wojciech Stachura
20-23 marca 2013 w Podchorążówce
bilet: 25 zł (płacimy za dzieci)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz